Coś o inflacji

Przekonanie o szkodliwości inflacji jest silnie zakorzenione w ekonomii. Jednakże, większość współczesnych podręczników nie docenia zakresu tego zła, definiując inflację zbyt wąsko. Standardowa definicja pojmuje ją jako „przedłużający się spadek siły nabywczej pieniądza (SNP)”, a bardzo mało uwagi poświęca się konkretnym formom, jakie przyjmuje. Aby lepiej zrozumieć ogrom jej szkodliwej natury, należy odwołać się do starszej tradycji analizy monetarnej, która ma swoje źródło w pochodzącym z XIV w. ,,Traktacie o powstaniu, istocie, prawach i zmianach monet” autorstwa Mikołaja z Oresme. Według tej koncepcji, inflacja jest wynikiem naruszenia podstawowych zasad społeczeństwa.

Ponadto, w eseju tym zdefiniujemy inflację jako wzrost podaży pieniądza, która jest spowodowana oszustwami, opodatkowaniem i naruszeniami umów. Niezmiennie jednak, rodzi ona trzy charakterystyczne konsekwencje: (1) korzystają na niej jej sprawcy, kosztem innych użytkowników waluty; (2) umożliwia ona nagromadzenie długu, który wykracza poza poziom, jaki mógłby osiągnąć na wolnym rynku; oraz (3) zmniejsza SNP poniżej poziomu, który zostałby osiągnięty na wolnym rynku. Konsekwencje te są spotęgowane, kiedy inflacja jest wspierana przez państwo. Mówimy wtedy o ,,przymusowej inflacji”. „Prawny środek płatniczy” (szczególnie pieniądze papierowe, które rząd narzuca obywatelom po przymusowym kursie) czyni inflację stałą, a także tworzy instytucje i zwyczaje dla niej charakterystyczne.

Hiper scentralizowany rząd
Inflacja przynosi korzyści rządowi, który ją kontroluje. Podczas powstawania państw narodowych w XVII i XVII i XVIII w., władcy europejscy zniszczyli resztki władzy pośredniej. Później, rządy demokratyczne z XIX i XX w. dokończyły centralizację władzy zapoczątkowaną pod panowaniem królów. Inflacja była siłą napędową tego procesu. W rzeczywistości produkcja pieniądza była więc całkowicie w rękach aparatu państwowego. Bardziej niż jakikolwiek inny czynnik ekonomiczny, inflacja uczyniła państwo narodowe nieodpartym. Przyczyniła się w ten sposób, przynajmniej pośrednio, do wzrostu popularności ideologii nacjonalistycznych, które w XX w. doprowadziły do ślepego uwielbienia państwa narodowego.

Inflacja idzie w parze ze wzrostem rządów centralnych. Pozwala im rosnąć bardziej, niż byłoby to możliwe w wolnym społeczeństwie, a także zmonopolizować stanowiska rządowe  w większym zakresie niż w naturalnych warunkach produkcji pieniądza. Wzrost ten odbywa się kosztem wszystkich form rządów pośrednich, i oczywiście, ze szkodą dla społeczeństwa jako całości. Inflacja podtrzymywana przez rząd centralny przyczynia się do izolacji obywateli. Ich wszystkie więzi społeczne są kontrolowane przez państwo, które obecnie świadczy większość usług  wykonywanych do tej pory przez inne podmioty społeczne, takiej jak rodzina, czy samorządy.

Jednocześnie, udział w centralnym kierownictwie aparatu państwowego jest dla tych osób niedostępny.

Przymusowa inflacja a wojna
Wśród najstraszniejszych konsekwencji przymusowej inflacji i waluty papierowej znajduje się możliwość przedłużenia czasu trwania wojen. Zniszczenia spowodowane przez wojny przynoszą (leczniczy) efekt uspokajania początkowych wojowniczych skłonności. Dlatego, im wojna jest dłuższa i bardziej destrukcyjna, tym ludność jest mniej skłonna do jej finansowego wspierania poprzez podatki lub zakup obligacji skarbu państwa. Przymusowa inflacja pozwala rządowi zignorować podatkowy opór obywateli i utrzymać akcję ludności cywilnej na rzecz wojny na obecnym poziomie lub nawet go zwiększyć. Rząd musi jedynie drukować banknoty potrzebne do opłacenia broni i obuwia.

Jest to dokładnie to, co wydarzyło się w czasie dwóch wojen światowych XX w., przynajmniej w przypadku państw europejskich. Rządy Francji, Niemiec, Włoch, Rosji i Wielkiej Brytanii opłaciły znaczną część swoich wydatków za pomocą inflacji. Oczywiście, trudno jest określić dokładny wpływ ilościowy tej polityki. Mimo to, uzasadnione jest przypuszczenie, że przymusowa inflacja przedłużyła obie wojny światowe o kilka miesięcy lub nawet o rok czy dwa. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że liczba ofiar w obu przypadkach osiągnęła swój szczyt pod koniec wojny, możemy wyobrazić sobie, jak wiele istnień ludzkich można było ocalić.

Wiele osób uważa, że na wojnie wszystkie środki są dozwolone. W ich oczach, przymusowa inflacja jest uzasadnionym sposobem odpierania śmiertelnego zagrożenia dla narodu. Ten argument nie jest jednak bardzo przekonujący. Nie jest prawdą, że na wojnie wszystkie środki są dozwolone. Należy pamiętać, iż w teologii rzymskokatolickiej istnieje teoria wojny sprawiedliwej, która podkreśla dokładnie ten punkt. Inflacja byłaby z pewnością niesłusznym środkiem, jeżeli istnieją inne sposoby, mniej agresywne, pozwalające osiągnąć taki sam rezultat. I faktycznie istnieją, co więcej, zawsze były dostępne dla rządów. Przykładem tego jest dodatkowe opodatkowanie.

Inny typowy argument na korzyść prawnego środka płatniczego w czasie wojny polega na utrzymywaniu, że ignorancka ludność jest zmęczona  działaniami wojennymi i skłonna do opierania się podwyższonym podatkom. Rząd tymczasem jest poinformowany lepiej od swoich obywateli o bliskości zwycięstwa. Bez prawnego środka płatniczego ma on związane ręce, co mogłoby mieć katastrofalne skutki dla powodzenia całej akcji. Inflacja jest jedynie potrzebny bodźcem.

Rzeczywiście, nie jest wykluczone, że rząd jest lepiej poinformowany niż jego obywatele. Trudniej jest jednak zrozumieć, dlaczego jest to przeszkodą do finansowania wojny. Zasadniczym zadaniem przywódców politycznych jest zjednoczyć ludzi wokół danej sprawy. Dlaczego podczas wojny miałoby być trudnym dla rządu dostarczyć przekonującego uzasadnienia, co do konieczności wprowadzenia dodatkowego opodatkowania? Prowadzi nas to  do poniższego rozważania.

Inflacja a tyrania
Wojna jest najbardziej skrajnym przypadkiem, w którym inflacja pozwala rządowi na realizację swoich celów, bez rzeczywistego poparcia swoich obywateli. Drukowanie pieniędzy pozwala rządowi przejąć własność osób bez ich zgody, a nawet wbrew ich woli. Jakiego rodzaju jest to więc rząd, który samowolnie okrada swoich obywateli? Arystoteles i wielu innych filozofów politycznych określili go jako tyranię. Tak samo jak począwszy od Oresmiusza,  aż do Misesa, teoretycy monetarni  podkreślali, że przymusowa inflacja jako instrument finansowania rządu, była cechą charakterystyczną dla tyranii.

Zwyrodnienie organizacji monetarnej
Ekonomiści austriaccy wykazali szczegółowo, że przymusowa inflacja jest niestabilną formą produkcji monetarnej. W rzeczywistości, instytucjonalizuje ona nieodpowiedzialność, którą ekonomiści nazywają „pokusą nadużyć”, powodującą powtarzające się i częste kryzysy gospodarcze. Wcześniejsze starania w celu zwalczania tych efektów niestety nie zakwestionowały podstawowej zasady przymusowej inflacji. Spowodowały one swego rodzaju ewolucję instytucji monetarnych — rodzaj instytucjonalnego wyścigu w kierunku degeneracji pieniądza. Krótka chronologia tego procesu obejmuje stworzenie bankowości opartej na rezerwach cząstkowych, krajowych banków centralnych, a wreszcie pieniądza papierowego. Decentralizacja instytucji monetarnych odbywała się na przestrzeni wieków i do tej pory nie sięgnęła prawdziwego  dna przepaści, nawet jeśli proces ten znacznie przyspieszył w dobie pieniądza papierowego.

Przymusowa inflacja a handel
Przymusowa inflacja ma znaczący wpływ na finansowanie przedsiębiorstw. Sprawia ona, że pożyczki są tańsze niż na wolnym rynku. Z tego powodu, przedsiębiorcy często wolą finansować swoje projekty za pomocą kredytów niż z własnych funduszy (kapitału wniesionego do spółki przez jej właściciela).

W naturalnym systemie produkcji waluty banki udzielałyby kredytów tylko jako pośrednicy finansowi. Mogłyby one jedynie pożyczać pieniądze zaoszczędzone przez nie same lub te, które zostały im powierzone przez klientów. Bankowcy mogliby wtedy swobodnie określać warunki oferowanych kredytów (oprocentowanie, okres spłaty, gwarancje), ale oczywiście pożyczanie na warunkach lepszych od tych związanych z ich własną pożyczką, byłoby krokiem samobójczym. Dla przykładu, jeśli bank otrzyma kredyt, którego oprocentowanie wynosi 5 proc., to byłoby samobójstwem pożyczać te pieniądze na 4 proc.. Wynika z tego, że na wolnym rynku, banki, aby być rentowne, podlegają bardzo wąskim ograniczeniom. Nie jest więc możliwe, by bank przetrwał oferując lepsze warunki, niż te, przyjęte przez inwestorów, którzy powierzają im swoje pieniądze na dany okres.

Z drugiej strony, banki oparte na rezerwach cząstkowych mogą sobie na to pozwolić. Mogą produkować dodatkowe banknoty, nie ponosząc praktycznie żadnych kosztów, dlatego są w stanie oferować kredyty z niższym oprocentowaniem. W ten sposób beneficjenci tych pożyczek dzięki swoim długom  sfinansują projekty, które w przeciwnym razie musiałyby być opłacone z własnych funduszy lub w ogóle nie doszłyby do skutku.

Pieniądz papierowy posiada taki sam efekt, ale na większą skalę. Producent papierowej waluty może udzielać pożyczek praktycznie bez ograniczeń i na jakichkolwiek warunkach. W ostatnich latach, Narodowy Bank Japonii oferował kredyty na 0 proc., a teraz zaczyna płacić ludziom, aby się zadłużali.

Oczywiste jest, że niewiele firm może sobie pozwolić na luksus odrzucenia takiej oferty. Konkurencja nie śpi w większości branż, a przedsiębiorstwa powinny szukać jak najlepszych ofert, aby nie stracić „przewagi konkurencyjnej”, która może być decydująca, nie tylko jeśli chodzi o zysk, ale również zwykłe przetrwanie. W konsekwencji, przymusowa inflacja czyni biznes bardziej zależnym od banków niż na wolnym rynku. Ponadto, stwarza ona większą zależność i centralizację władzy. Przedsiębiorca, który finansuje się w 10 proc. funduszami własnymi oraz w 90 proc. długiem nie jest prawdziwym przedsiębiorcą. Są nimi natomiast jego wierzyciele, czyli zazwyczaj banki,  które podejmują ważne decyzje. Przedsiębiorca staje się jedynie dobrze opłacanym pracownikiem szczebla kierowniczego, dyrektorem.

W ten sposób inflacja zmniejsza liczbę prawdziwych przedsiębiorców, ludzi niezależnych, którzy dysponują własnymi pieniędzmi. Istnieje jeszcze zaskakująco duża liczba takich ludzi, ale udaje się im przetrwać jedynie dzięki ponadprzeciętnemu talentowi, który wynagradza ich finansowe kalectwo. Muszą być bardziej innowacyjni lub pracować ciężej niż konkurenci. Znają cenę niezależności i są skłonni ją zapłacić. Ogólnie rzecz biorąc, są bardziej przywiązani do swojej rodzinnej firmy, a także są bardziej związani ze swoimi pracownikami niż z marionetkowymi bankierami.

Ze względu na to, że kredyty uzyskiwane dzięki przymusowej inflacji dają łatwą finansową przewagę, wydają się one również zachęcać kadrę kierowniczą przedsiębiorstw do podejmowania zbyt ryzykownych decyzji. Jest to częsty przypadek szczególnie w dużych spółkach, które mają łatwy dostęp do rynków finansowych. Podejmowanie przez nich ryzyka jest często mylone z innowacją.

Według ekonomisty Josepha Schumpetera banki oparte na rezerwach cząstkowych są motorem rozwoju gospodarczego, który opiera się na innowacji. Zapewniają one dodatkowe źródła pieniędzy dla przedsiębiorców z dobrymi pomysłami. Nie jest wykluczone, że w niektórych przypadkach odgrywają taką rolę, lecz ogólnie jest to bardzo mało prawdopodobne. Każdy nowy produkt czy zasadnicza innowacja w organizacji przemysłowej jest zagrożeniem dla banków. Dokonują one znacznych inwestycji (kredyty, udziały) w istniejące spółki, które produkują znane już produkty i korzystają z konwencjonalnych form organizacji. Banki mają więc interes w zapobieganiu rozprzestrzeniania się innowacji odrzucając ich finansowanie lub przekazując nowe pomysły swoim partnerom biznesowym.

W ten oto sposób, banki oparte na rezerwach cząstkowych czynią biznes bardziej konserwatywnym. Korzystają one na istniejących przedsiębiorstwach kosztem nowych podmiotów, bardziej innowacyjnych. Innowacja jest bardziej skłonna pochodzić od niezależnych przedsiębiorców, jeżeli tylko poziom opodatkowania jest niski.

Ciężar zadłużenia
Niektóre z rozważań przedstawionych powyżej dotyczą również sytuacji wykraczających poza kontekst biznesowy. Przymusowa inflacja zapewnia łatwy kredyt nie tylko rządom, czy przedsiębiorstwom, ale również osobom prywatnym. Sam fakt, że kredyty te są oferowane, nakłania ludzi do zadłużania się, czego w przeciwnym razie by nie zrobili. Zadłużenie to staje się niemal nieodparte w połączeniu z inną, typową konsekwencją przymusowej inflacji, jaką jest stale rosnący poziom cen. Podczas gdy w przeszłości ich wzrost był ledwie namacalny, obywatele zachodniego świata zdają sobie teraz świetnie sprawę z tego zjawiska. W krajach takich jak Turcja czy Brazylia, gdzie ceny wzrosły o 80 do 100 proc. rocznie, nawet młodzi ludzie tego doświadczyli.

Takie warunki nakładają poważne obciążenia na oszczędności w gotówce. Dawniej, zazwyczaj oszczędzało się gromadząc pieniądze lub złoto. Prawdą jest, że takie gromadzenie nie przynosiło żadnych. Z drugiej strony, gromadzenie zapewniało jednak skuteczne i pewne oszczędności. Ich siła nabywcza nie wyparowała w ciągu kilku dekad, a w okresach wzrostu gospodarczego, nawet wzrastała.

Co ważniejsze, tego typu oszczędzanie doskonale nadawało się dla prostych ludzi. Stolarze, murarze, krawcy i rolnicy nie są generalnie przezornymi obserwatorami międzynarodowych rynków finansowych. Umieszczenie kilku monet pod poduszką lub w kasie pancernej  oszczędzało im wielu nieprzespanych nocy i czyniło ich niezależnymi od pośredników finansowych.

Porównajmy ten scenariusz ze starych, dobrych czasów z naszą obecną sytuacją. Kontrast nie mógłby być bardziej rażący. Dziś gromadzenie dolarów lub euro na przygotowanie się do emerytury byłoby zupełnie absurdalne. Trzydziestolatek, który planuje przejść na emeryturę w ciągu trzydziestu lat, musi liczyć się ze współczynnikiem spadku równym 3. Oznacza to, że musi dziś zaoszczędzić 3 dolary, aby otrzymać równowartość siły nabywczej jednego dolara w momencie przejścia na emeryturę. I znowu, współczynnik 3 jest raczej optymistyczny.

W związku z tym, najbardziej rozsądną strategią dla niego jest zadłużenie się w celu nabycia dóbr, których cena wzrasta wraz z inflacją. Jest to dokładnie to, co dzieje się w większości dzisiejszych państw zachodnich. Od momentu, kiedy młodzi ludzie zdobywają pracę, a zatem w miarę stabilne źródło dochodów, biorą kredyt na zakup domu. Ich prapradziadek natomiast, prawdopodobnie najpierw spędziłby 30 lat na oszczędzaniu odpowiedniej kwoty, a dopiero później kupiłby własny kąt. Nie trzeba podkreślać, że ta ostatnia metoda zawsze była chrześcijańskim podejściem do sprawy. W Liście Świętego Pawła do Rzymian (13, 8) czytamy: „Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością. Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo”.

Sytuacja nie wygląda bardziej różowo dla tych, którzy już doszli do pewnego bogactwa. Nie ma wątpliwości, że inflacja nie pcha ich w stronę zadłużania się, ale za to pozbawia ich możliwości oszczędzania pieniędzy w gotówce. Dlatego osoby, których dochód pochodzi z emerytur czy rent, muszą inwestować w rynki finansowe, ryzykując, aby ich siła nabywcza nie wyparowała na ich oczach. Stają się więc zależni od pośredników finansowych oraz kaprysów rynków kapitałowych, a także rynków obligacji.

Oczywiste jest, że taki stan rzeczy odpowiada tym, którzy czerpią korzyści z rynków finansowych. Maklerzy, sprzedawcy obligacji, banki, towarzystwa hipoteczne mają wszelkie powody, aby być wdzięcznymi za stały spadek siły nabywczej pieniądza. Czy jest to jednak korzystne dla przeciętnego obywatela? W pewnym sensie jego długi i powiększone inwestycje na rynkach finansowych są dla niego korzystne, biorąc pod uwagę nasz obecny system inflacyjny. Kiedy wzrost poziomu cen jest stały, prywatny dług jest najlepszą dostępną strategią.

Oznacza to jednak również, że bez interwencji rządu w system monetarny, inne rozwiązania byłyby korzystniejsze. Obecność banku centralnego i pieniądza papierowego czynią strategie oparte na zadłużeniu atrakcyjniejszymi od tych, opartych na wcześniejszych oszczędnościach.

Nie jest przesadą stwierdzenie, iż polityka pieniężna zachodnich rządów pchnęła obywateli w stan zależności finansowej, nieznanej wcześniejszym pokoleniom. Już w 1931 r., Pius IX pisał:

To, co w naszych czasach uderza najbardziej, to nie tylko koncentracja bogactwa, ale również gromadzenie ogromnej mocy, ekonomicznej władzy dyskrecjonalnej w rękach niewielu, którzy zazwyczaj nie są właścicielami, lecz tylko powiernikami kapitału, którym zarządzają według własnego uznania. Władza ta jest szczególnie znaczna wśród tych (posiadacze i absolutni mistrzowie pieniądza), którzy regulują i wydają kredyty jak chcą. W związku z tym, dostarczają swego rodzaju krew do ekonomicznego organizmu. Trzymają życie w swoich rękach do tego stopnia, że bez ich zgody, nic nie może już dłużej oddychać.

Można by się zastanawiać, jakimi terminami posłużyłby się Pius IX, żeby opisać naszą obecną sytuację. Typowym usprawiedliwieniem przymusowej inflacji jest to, że rzekomo pobudza ona rozwój przemysłu. Kiedyś, gotówka była nie tylko bezcelowa, ale również szkodliwa z ekonomicznego punktu widzenia, ponieważ pozbawiała spółki metody płatności potrzebnej do inwestycji. Tymczasem rola inflacji polega na dostarczeniu im takich sposobów.

Gromadzenie nie posiada żadnych negatywnych skutków makroekonomicznych i nie tłumi przemysłowych inwestycji. Zwiększa ono siłę nabywczą pieniądza, a tym samym nadaje ważniejszy „ciężar” jednostkom pieniężnym, które pozostają w obiegu. Wszystkie towary i usługi mogą być zakupione, tak samo jak inwestycje mogą zostać dokonane, dzięki tym jednostkom. Fundamentalnym faktem jest to, że inflacja nie tworzy żadnego nowego realnego zasobu. Zmienia ona jedynie przydział istniejących środków. Nie idą one już do spółek prowadzonych przez przedsiębiorców, którzy inwestują własne pieniądze, lecz do kadr zarządzających, czy też przedsiębiorstw finansowanych z kredytów bankowych.

Widocznym efektem ostatnich fal zadłużania gospodarstw domowych jest popychanie całych społeczeństw w stronę zależności finansowych. Konsekwencje moralne tego zjawiska są jasne. Ogromne długi są niezgodne z niezależnością finansową i zwiększają zależność również w innych dziedzinach. Osoby posiadające długi nabierają złego zwyczaju zwracania się w pierwszej kolejności o pomoc do innych. Stanie się bardziej dojrzałym, poszukanie gwaranta ekonomicznego i moralnego dla rodziny i społeczności wydają się im być poza zasięgiem. Iluzja oraz uległość zastępują powściągliwość i obiektywność oceny. Co powiedzieć rodzinom, które nie są w stanie dłużej znieść ciężaru własnych długów? Często wpadają one w pułapkę w rozpacz lub odrzucają standardy solidności finansowej.

Duchowe straty przymusowej inflacji
Przymusowa inflacja stale zmniejsza siłę nabywczą pieniądza. Do pewnego stopnia można chronić swoje oszczędności przed tymi zmianami. Wymaga to jednak szerokiej wiedzy finansowej i czasu, aby stale monitorować swoje inwestycje, a także sporej dozy szczęścia. Osoby, którym brakuje jednego z tych składników, mogą stracić znaczną część swojego kapitału. Oszczędności całego życia ulatniają się w ciągu kilku lat spędzonych na emeryturze. Konsekwencjami tego są rozpacz oraz zniszczenie wszelkich norm moralnych i społecznych, jak wspomniano powyżej. Błędem byłoby jednak zakładanie, że skutki  inflacji są wyjątkowo groźne dla osób starszych. Pewien autor zauważa:

Efekty te są „szczególnie ważne dla młodych osób. Uczą się żyć teraz i gardzą tymi, którzy starają się zaszczepić w nich stare dobre metody moralności i ekonomii”. Inflacja propaguje więc mentalność natychmiastowej gratyfikacji, która jest całkowicie odległa rygorem i perspektywą od odwiecznego wymogu wypełniania biblijnych zasad gospodarowania, takich jak długoterminowe inwestycje na rzecz przyszłych pokoleń.

Nawet poinformowani obywatele, posiadający wiedzę, czas i szczęście, potrzebne do ochrony swoje oszczędności, nie mogą uniknąć negatywnych skutków inflacji, ponieważ muszą przyjąć nawyki sprzeczne moralnej i duchowej integralności. Inflacja popycha ich do spędzania dużej ilości czasu na myśleniu o ich pieniądzach, czego nie musieliby robić w przeciwnym razie. Wspomnieliśmy już powyżej, że w przeszłości oszczędzało się przede wszystkim w gotówce. Z powodu inflacji byłoby to samobójczym krokiem. Obywatele muszą inwestować w papiery wartościowe, które rosną razem z inflacją, a najwygodniejszym sposobem jest inwestowanie w akcje i obligacje. Oznacza to jednak spędzenie godzin na porównywaniu w celu dokonania dobrego wyboru. Zmusza to więc ludzi do bycia bardziej wyczulonymi i świadomymi własnych pieniędzy do końca życia. Muszą stale monitorować wiadomości finansowe i ceny akcji na rynkach finansowych.

Ludzie mają tendencję do przedłużania okresu życia, w którym zarabiają pieniądze. Dlatego jednym z najważniejszych kryteriów podczas wyboru zawodu, są oczekiwane zwroty pieniężne. W ten sposób osoba zainteresowana ogrodnictwem poszuka jednak zatrudnienia w przemyśle, ponieważ na dłuższą metę, przyniesie ono lepszy zwrot z inwestycji. Ponadto, coraz więcej osób przyjmuje pracę z dala od domu, jako że jest lepiej wynagradzana w naturalnym systemie walutowym.

Duchowy wymiar tych nawyków, spowodowanych inflacją, wydaje się oczywisty. Pieniądze i kwestie finansowe odgrywają przesadną rolę w życiu człowieka. Inflacja sprawia, że społeczeństwo staje się materialistyczne. Coraz więcej osób chce zarabiać pieniądze kosztem szczęścia własnego i swoich najbliższych. Sztuczna mobilność geograficzna, wywołana przez inflację, osłabia relacje rodzinne i lojalność patriotyczną. Wielu z tych, którzy wydają się chciwi, zazdrośni i kapryśni z natury, dopuszczają się tego grzechu. Nawet ci, którzy nie są do tego tak skłoni, będą narażeni na pokusy, mimo że wcześniej nie byliby ich świadomi. Z kolei dlatego, że niestabilność rynków finansowych będzie stanowić gotową wymówkę dla oszczędnego wydawania własnych pieniędzy, darowizny na cele charytatywne spadną.

Jest również faktem to, że stała inflacja zwykle pogarsza jakość produktów. Każdy sprzedawca wie, jak trudno jest sprzedać te same produkty po cenie wyższej niż w poprzednich latach. Podwyżki cen są jednak nieuniknione, gdy podaż pieniądza jest przedmiotem stałego wzrostu. Co więc robią sprzedawcy? W wielu przypadkach innowacja technologiczna przychodzi na ratunek. Pozwala ona wytwarzać produkty po mniejszym koszcie i neutralizuje lub kompensuje w ten sposób niekorzystny wpływ inflacji. Przykładem są komputery osobiste.

W innych gałęziach przemysłu postęp technologiczny odgrywa znacznie mniejszą rolę. Tutaj sprzedawcy mają do czynienia z problemami wspomnianymi powyżej. Wytwarzają więc produkty o niższej jakości i sprzedają je pod tą samą nazwą z wykorzystaniem eufemizmów typowych dla marketingu handlowego. Dla przykładu, oferują klientom „lekką” kawę oraz „łagodne” warzywa, co równa się wodzie koloru kawy i pozbawionymi smaku warzywami. Podobne psucie obserwuje się w zawodach budowlanych. Kraje, w których inflacja jest stała posiadają, zdecydowanie częściej niż w innych państwach, domy i drogi wymagające ciągłych napraw.

W takim środowisku ludzie stają się obojętni na własny język. Jeżeli wszystko to, co nazywamy, byłoby prawdą, trudno byłoby oddzielić prawdę od fałszu. Inflacja zachęca ludzi do kłamania na temat swoich produktów, a stała inflacja nakłania do uczynienia z tego zwyczaju. Autor w innych pracach stwierdził już, że rutynowe kłamstwo odgrywa znaczną rolę w systemie bankowości opartej na rezerwach cząstkowych, podstawowej instytucji prawnego środka płatniczego. Przymusowa inflacja wydaje się roznosić te nawyk, jak nowotwór, na resztę gospodarki.

Ugasić płomienie
W większości krajów rozwój państwa dobrobytu był finansowany poprzez akumulację długu publicznego do poziomu nie do pomyślenia bez użycia przymusowej inflacji. Szybkie spojrzenie na fakty historyczne pokazuje gwałtowny wzrost tego rodzaju państwa w latach 70., idącego w parze z eksplozją długu publicznego. Zostało udowodnione, że rozwój ten jest głównym czynnikiem upadku rodziny. Często jednak ignoruje się to, że materialną siłą napędową tego zjawiska jest inflacja. Stała inflacja niszczy powoli, ale skutecznie, rodzinę i gasi płomień chrześcijańskiej moralności.

Rodzina chrześcijańska jest jednym z najważniejszych „producentów” niektórych rodzajów moralności. Życie rodzinne jest możliwe tylko wtedy, gdy wszyscy członkowie uznają standardy takie jak: prawowitość władzy, heteroseksualny związek pomiędzy kobietą a mężczyzną oraz zakaz kazirodztwa. Rodzina chrześcijańska przyjmuje dodatkowe standardy, takie jak miłość małżonków do siebie i do swojego potomstwa, szacunek dzieci dla rodziców, wiara w Trójcę Świętą, prawdy wiary chrześcijańskiej etc. Rodzice powtarzają, podkreślają i żyją nieustannie według tych zasad. To codzienne doświadczenie jest „praniem mózgu” dla wszystkich członków rodziny, którzy przyjmują te standardy jako normalne. Natomiast w szerszym zakresie osoby te działają jako propagatorzy tych norm w biznesie, stowarzyszeniach i polityce.

Przyjaciele i wrogowie tradycyjnej rodziny chrześcijańskiej są zgodni co do tych faktów. To między innymi dlatego, że uznają skuteczność rodziny w ustalaniu norm społecznych, które mają na celu ochronę chrześcijan. To właśnie z tego samego powodu obrońcy tych standardów moralnych próbują je zniszczyć. W ciągu ostatnich trzydziestu lat państwo dobrobytu stało się ich upodobanym narzędziem. Obecnie państwo to zapewnia wiele usług, które w przeszłości były produkowane przez rodzinę i możemy przypuszczać, że byłyby nadal przez nią produkowane, gdyby państwo opiekuńcze przestał istnieć. Edukacja młodzieży, opieka nad chorymi i osobami starszymi, pomoc w nagłych wypadkach, wszystkie te usługi są teraz faktycznie zapewniane nie przez rodzinę, ale przez państwo. Rodziny zostały zredukowane do małych jednostek produkcyjnych, które dzielą rachunki za gaz, prąd, samochody, lodówki i oczywiście podatki. Państwo opiekuńcze finansowe przez podatki dostarcza im edukację i pomoc.

Z ekonomicznego punktu widzenia, ten układ jest czystą stratą pieniądza. Chodzi o to, że państwo opiekuńcze jest nieefektywne. Zapewnia ono usługi o gorszej jakości, lecz po wyższych kosztach. Nie zatrzymujemy się na niezdolności, jaką przejawiają rządy do zapewnienia emocjonalnego i duchowego wsparcia, które nie emanowałoby jałmużną. Współczucia nie można kupić. Państwo opiekuńcze jest również nieskuteczne w kategoriach czysto ekonomicznych. Działa ono dzięki ogromnej biurokracji, a przez to brakuje mu bodźców i kryteriów ekonomicznych, które uniemożliwiłyby trwonienie dużych sum pieniędzy. Jan Paweł II zauważał w tym temacie:

Interweniując bezpośrednio i pozbawiając społeczeństwo obowiązków, państwo opiekuńcze powoduje utratę sił ludzkich, przerost urządzeń użyteczności publicznej napędzanych bardziej przez biurokratyczną logikę, niż przez troskę służenia ludziom, wraz ze wzrostem wydatków. Rzeczywiście wydaje się, że potrzeby są najlepiej rozumiane przez tych, którzy są najbliżej lub umieją zbliżyć się do nich i że są oni w stanie lepiej zareagować. Należy dodać, iż niektóre rodzaje potrzeb wymagają często odpowiedzi, która nie będzie jedynie fizycznym rozkazem, lecz będzie w stanie dostrzec głębszą ludzką prośbę.

Każdy może potwierdzić te obserwacje przez osobiste doświadczenia, a duża liczba badań naukowych prowadzi do tych samych wniosków. To właśnie dlatego, że państwo opiekuńcze jest nieskutecznym rozwiązaniem ekonomicznym, musi opierać się na podatkach. Jeżeli miałoby ono konkurować z rodzinami w podobnych warunkach, nie przetrwałoby długo. Przegoniło ono rodziny i instytucje charytatywne z „rynku pomocy”, ponieważ ludzie i tak muszą płacić za takie usługi. Są oni zobowiązani do płaceni podatków i nie mogą uniemożliwić rządowi zaciągania nowych długów pochłaniających kapitał, który w przeciwnym razie byłby przeznaczony na produkcję dóbr i usług.

Państwo opiekuńcze jest do przesady bezpośrednim atakiem na twórców moralności chrześcijańskiej. Osłabia ono tę moralność, również w sposób pośredni, poprzez wspieranie złych przykładów moralnych. Faktem jest, że niektóre „alternatywne style życia” niosą za sobą większe ryzyko ekonomiczne i wydają się droższe od tradycyjnych rozwiązań rodzinnych. Państwo opiekuńcze uspołecznia koszty takich zachowań, a także daje im większą przewagę, od tej którą uzyskaliby w wolnym społeczeństwie.

Zamiast bycia szkodliwym, zgoda społeczna mogłaby iść w parze z korzyściami ekonomicznymi, ponieważ zwalnia ona uczestników z kosztów związanych z życiem rodzinnym (np. kosztów powiązanych z edukacją dzieci). Przy wsparciu ze strony opiekuńczego państwa, uczestnicy mogą wyśmiewać konserwatywną moralność jako rodzaj przesądu, który nie ma wpływu na prawdziwe życie. Wymiar duchowy wydaje się jasny: państwo opiekuńcze stale naraża ludzi na pokusę wierzenia, że nie ma żadnych prawdziwych nakazów moralnych.

Należy pamiętać, że celem poprzednich obserwacji nie jest atak na usługi charytatywne, które są istotnym elementem społeczeństw chrześcijańskich. Głównym argumentem jest to, że inflacja niszczy demokratyczną kontrolę nad dostarczaniem tych usług, co w sposób nieunikniony prowadzi do nadmiernego wzrostu agregatów państwa opiekuńczego oraz do nadmiernych form pomocy społecznej, co nie pozostaje bez konsekwencji dla moralnego i duchowego charakteru społeczeństwa.

Powyższe rozważania w żaden sposób nie są wyczerpującym referatem na temat kulturowego i duchowego dziedzictwa inflacji. Powinny być jednak wystarczające, aby rozwinąć główny argument: mówiący o tym, że przymusowa inflacja jest turbiną społecznej, ekonomicznej, kulturowej i duchowej destrukcji.


Komentarze:


Imię:

Treść komentarza:

Wybierz swój avatar:

Anonim Pan Pani Chłopiec Dziewczynka Geek Żartowniś Luzak Złośnik Zagubiony

Przepisz kod:


Dodaj komentarz